poniedziałek, 8 sierpnia 2016

Jestem, ale mnie nie ma...

Witajcie serdecznie!
Ostatnio zaniedbałam bloga, bo... tak naprawdę nic szczególnego nie robię. Zrobiłam sobie przerwę, ale wcale się nie lenię.
Otóż pospiesznie donoszę, że odkryłam w sobie ogromne pokłady siły i energii, które teleportowałam na rower.
Ja - stacjonarny osobnik, nielubiący się zmęczyć jeżdżę na rowerze!
Zawsze lubiłam rower, ale żeby kilometry trzaskać! - co to, to nie!

Aż tu nagle - bach - coś w głowie przeskoczyło i najpierw 20 km, potem 30 i 40 oczywiście w  fajnym towarzystwie  jest raźniej, śmieszniej, ciekawiej...

W niedzielę padł rekord - objechaliśmy jezioro Śniardwy - licznik pokazał 98,5 km  i całkiem żywa wróciłam do domu!


 Poniżej pokazuję moje ostatnie trasy.
Mieszkam tu od urodzenia (z małą przerwą) i zobaczenie wielu miejsc z innej perspektywy jest naprawdę ciekawe.




Tylko jedna sprawa spędza mi sen z powiek - wszechobecny bałagan i śmietnikska - w każdym zakątku nautykane śmieci.
Nad brzegami jezior porzucone worki ze śmieciami, które roznoszą zwierzęta; butelki, puszki i pozostawione połamane grile...
W wielu miejscach samochody zaparkowane są prawie w jeziorze, a z ich głośników wydziera się muzyka (disco polo w najgorszym wydaniu - pełne wulgaryzmów).
To jest po prostu smutne...

Najgorsze miejsce jakie widziałam podczas wyjazdów rowerowych  to nad Śniardwani - na półwyspie Szeroki Ostrów.
Naprawdę nie polecam - a przecież tam mogłoby być cudnie...

Inną sprawą jest fakt całkowitej ignorancji lokalnych władz; brak wydzielonych miejsc postojowych, brak śmietników. Brak jakiejkolwiek kontroli powoduje totalną dewastację środowiska.

pozdrawiam serdecznie 
Kasia