Witajcie serdecznie!
Ostatnio zaniedbałam bloga, bo... tak naprawdę nic szczególnego nie robię. Zrobiłam sobie przerwę, ale wcale się nie lenię.
Otóż pospiesznie donoszę, że odkryłam w sobie ogromne pokłady siły i energii, które teleportowałam na rower.
Ja - stacjonarny osobnik, nielubiący się zmęczyć jeżdżę na rowerze!
Zawsze lubiłam rower, ale żeby kilometry trzaskać! - co to, to nie!
Aż tu nagle - bach - coś w głowie przeskoczyło i najpierw 20 km, potem 30 i 40 oczywiście w fajnym towarzystwie jest raźniej, śmieszniej, ciekawiej...
W niedzielę padł rekord - objechaliśmy jezioro Śniardwy - licznik pokazał 98,5 km i całkiem żywa wróciłam do domu!
Poniżej pokazuję moje ostatnie trasy.
Mieszkam tu od urodzenia (z małą przerwą) i zobaczenie wielu miejsc z innej perspektywy jest naprawdę ciekawe.
Tylko jedna sprawa spędza mi sen z powiek - wszechobecny bałagan i śmietnikska - w każdym zakątku nautykane śmieci.
Nad brzegami jezior porzucone worki ze śmieciami, które roznoszą zwierzęta; butelki, puszki i pozostawione połamane grile...
W wielu miejscach samochody zaparkowane są prawie w jeziorze, a z ich głośników wydziera się muzyka (disco polo w najgorszym wydaniu - pełne wulgaryzmów).
To jest po prostu smutne...
Najgorsze miejsce jakie widziałam podczas wyjazdów rowerowych to nad Śniardwani - na półwyspie Szeroki Ostrów.
Naprawdę nie polecam - a przecież tam mogłoby być cudnie...
Inną sprawą jest fakt całkowitej ignorancji lokalnych władz; brak wydzielonych miejsc postojowych, brak śmietników. Brak jakiejkolwiek kontroli powoduje totalną dewastację środowiska.
pozdrawiam serdecznie
Kasia