poniedziałek, 29 września 2014

Moja duma - haft richelieu

Witajcie Kochani!!!
Dzisiaj chciałabym Wam pokazać moje największe osiągnięcie - obrusy wyszywane haftem richelieu. 
Ten rodzaj haftu był dla mnie od zawsze najprostszy, szybki w wykonaniu i dosyć efektowny. Oczywiście wszystkiego nauczyła mnie babcia (ta sama od szydełkowego obrusa).

Największy problem jaki mam dotyczy prasowania. Zawsze zostanie jakiś kawałeczek niedopracowany, dlatego dosyć rzadko goszczą na moim stole. Maja rozmiary prześcieradła (bo właściwie bazą było bawełniane prześcieradło).

Niebieski obrus do kuchni - wzór wymyślony przeze mnie - ma być prosto i łatwo w prasowaniu - i narazie zdaje egzamin.




Ten już bardziej elegancki - ale trudny w prasowaniu.




A tutaj jedyna własnoręcznie wykonana serwetka jaką posiadam w domu. 
Inne jakoś "rozeszły się" po ludziach.



pozdrawiam serdecznie
Kasia

PS. Pomalutku nadrabiam  zaległości na Waszych blogach.

wtorek, 23 września 2014

Ostatnie tchnienie lata...

Witajcie Kochani!!!!!
Staram się nadrobić zaległości, pomalutku odwiedzam Wasze blogi, ale za chwilkę rozkręcę się!
LATO, cóż... skończyło sie nie tylko w kalendarzu. Roślin piekna pogoda nie oszuka. W donicach jeszcze wszystko ładnie rośnie, ale w gruncie.... lato sie skończyło!


Łyse placki na trawniku nareszcie zarosły, ale trawa już żółknie!


A tutaj mój nowy nabytek - wierzba... (jakaś tam) - listki ma pozwijane jak różyczki. 
Odżyła dopiero po wrześniowym deszczu 


Tęcza - pierwszy raz w życiu zobaczyłam całą tęczę - obydwa końce były na łące przyległej do mojej działki. Była tak wielka, ze nie udało się zrobić jednego zdjęcia


pozdrawiam jesiennie

Kasia

piątek, 19 września 2014

Biała kuchnia

Witajcie kochani!!!!! Czasu jeszcze mi brakuje, ale powolutku wyjdę na prostą!
Nie miałam pojęcia, że funkcjonowanie na dwa domy jest takie trudne. Ale są chwile, kiedy jestem naprawdę zadowolona. Mam w końcu  kuchnię - białą kuchnię! -dla ścisłości aneks kuchenny. Musze przyznać, że stolarz naprawde się postarał!
Wszystko dokładnie i porządnie spasowane. Niby nic wielkiego, ale biały kolor nadaje kuchni klasy! Bałam się bardzo, bo meble wybierałam z katalogu, a w domu mam zupełnie inne.
Mebelki bez żadnych bajerów. Jeszcze nie wybrałam uchwytów. W pierwszej wersji miały być ceramiczne z brązowymi wzorkami.





 A tutaj kominek - taki jak chciałam - prosty, z czerwonej starzonej cegły - suszy się i czeka na impregnację.

Jak widzicie jeszcze dłuuuga droga zanim to wnętrze będzie nadawało sie do użytku, ale widzę swiatełko w tunelu!!!

Pozdrawiam bardzo pracowicie 
Kasia









wtorek, 16 września 2014

tytułu chwilowo brak...

Witajcie Kochani!!!!!
Serdeczne dziękuję za wszystkie komentarze pod postem "czerwono mi"! Witam kolejne osoby którym podoba sie mój mały świat.

Chciałabym Wam pokazać pewne rzeczy - właściwie jednyne przedmioty, które posiadam po rodzicach mojej mamy.
Jak do mnie trafiły??? "bo ty masz duży dom, to bedziesz miała gdzie trzymać" - kilka lat temu niezadowolona wzięłam (a co się w duchu naklęłam... tylko ja wiem - bo jak to, graciarnię chcą u mnie zrobić).
Oczywiście teraz bardzo sie cieszę, że je posiadam, ale z drugiej strony jakoś tak mi smutno.... jak niewiele po nas zostanie....

Książki. Babcia pochodziła z bardzo religijnej rodziny pod Siedlcami wiec w posagu dostała Katechizm z 1879 r. i Krzyżaków z 1948r.. W mazurskiej wsi, gdzie prawie nikt nie potrafił czytać i pisać, zimowymi wieczorami do chałupy schodziła sie cała wieś, a Ona  im czytała.



Makatki - dawniej bardzo popularne dekoracje domu - sama je pamietam! Były wszedzie, bielusieńkie, wykrochmalone.



Dzbanek do herbaty - pięknie zdobiony - ceramika Wałbrzych, początek lat '50. Tylko on został po pełnej zastawie. Pamiętam wystawione na komodzie talerze i filiżanki. 
Co się stało z resztą - tego nie wie nikt.



pozdrawiam Kasia




czwartek, 11 września 2014

Żurawinówka i dodatki...

Witajcie Kochani!!!
Moje serce się raduje! Mimo mojej blogowej ciszy nadal jesteście ze mną!!! Serdecznie Wam dziękuję!!! Myślę , że jeszcze 2 tygodnie i obrobię się z wakacyjnymi zaległościami w pracy i będę mogła dłużej pobyć z Wami.

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod poprzednim postem.
Ania chciała przepis. Proszę bardzo!!! - akurat czas na żurawinę - polecam tę leśną, bo jest bardziej aromatyczna.

Żurawinówka – przepis przetestowany przez kilka gospodyń, zmodyfikowany na potrzeby użytkowe 
Składniki: 3 szklanki żyrawiny, 2 szklanki wódki, 1 szklanka spirytusu, 2 szklanki cukru, laska wanilii (jak nie ma – może być bez – tak nie będzie gorsze).
1.      żurawinę zmrozić 2-3 doby (jak się zapomni, może leżeć dłużej), potem wyjąć rozmrozić rozdrobnić (blenderem, robotem – co kto ma, widelcem też można ugnieść tylko palce bolą). Dodać pokrojoną laskę wanilii, zalać wódką i odstawić na 9 dni.
2.      Przefiltrować przez gazę, dodać spirytus. (ja tym razem najpierw dodałam spirytus – żeby było rzadsze, poczekałam 1 dzień i odfiltrowałam).
3.      Cukier rozpuścić w minimalnej ilości gorącej wody, ostudzić i dodać do płynu.
4.      Odstawić na 2 tygodnie, zlać do butelek (jeszcze raz odfiltrowując).


Tak naprawdę więcej pisania przepisu niż roboty. Uwierzcie, bo ja należę do kuchennych leniwców, jak coś trzeba trudno lub długo – to po prostu nie robię wcale.
Oczywiście nia ma co sobie głowy zawracać jedną porcją. Z kilograma żurawin wychodzi ok. 2 porcje  mikstury.

Pamiętacie moje stare żelazko - pisałam o nim tutaj. W końcu doczekało się rączki. Zobaczcie jakie jest śliczne



 A tę serwetkę kupiłam w lumpeksie za... 0,50 zł. Dwa razy pytałm o cenę bo nie wierzyłam!
To chyba dziana na szydełku frywolitka??? - sama nie wiem...

Ale teraz mam mały kłopot - nie wiem czy nie trzeba jej jakoś zblokować, naciagnąć, ukrochmalić - tak wyglada po praniu.

 Może mi coś podpowiecie, bo nie miałam nigdy takich serwetek.

Lece popatrzeć co cudnego (i zaskakujacego mnie) stworzyliście
pozdrawiam Kasia



piątek, 5 września 2014

Czerwono mi...

Witajcie Kochani!!!!!
 Oj długo mnie nie było, za długo.... ale to nic, jeszcze będziecie mieli mnie dosyć! (hihihihi).
Na blogu u Danusi zabawa trwa w najlepsze, więc i ja w tym miesiącu zabawię się!
Czerwony - hm..., pomyślałam sobie, kolor jak każdy inny, trochę wyraczasty, trochę elegancki i trochę wulgarny - bo zawsze przyciąga uwagę. No i mam go u siebie w domu - w tzw. roboczym pokoju, gdzie stoją komputery, książki i inne cuda do pracy. Czerwień jest dodatkiem ze względu na dosyś duże rozmiary pomieszczenia. Machnęłam więc kolejne mikroobrazki krzyżykowe do zalegających od dawna malutkich ramek. Zostały zamocowane na boku szafy z książkami.






Zdjęcia niestety przejaskrawione, ale w rzeczywistości kratki nie widać.

Trudno tak każdy kąt fotografować, ale w owym pokoju mam: czerwony stolik, poduszkę, wazony, lampiony, lusterka itp.



 Nawet kiedyś uszyłam osłonkę na białą doniczkę ze starej pluszowej bluzki - bo faktura tkaniny bardzo mi się podobała.


 A tu - moje stanowisko bojowe - okno na świat (dobrze, że na zdjęciach kurzu nie widać!)

Kolejny mój ulubiony czerwoniak - własnoręcznie zrobiona żurawinówka - cudny czerwony kolor, jeszcze lepszy smak!


No własnie, czerwony chyba lubię, napewno pasuje do mojej karnacji i ciemnych włosów, ale noszę go niezwykle rzadko. Myślałam, że mam kilka ubrań, ale gdy wyjełam z szafy czerwona garderobę, aż mnie zatkało: pełno koszulek i bluzek spodenki krótkie, bluza, dwie sukienki, żakiet całkiem wizytowy, długie spodnie... jeszcze dwa swetry wiszą w szafie i jesienny płaszczyk.

Kurna, no ... do pełni szaleństwa brakuje tylko czerwonych butów i torebki.
Ja chyba jakaś nienormalna jestem!

Z tego wszystkiego wynika, że jednak lubię czerwony kolor! Dlaczego???? Nie mam zielonego pojęcia, Poprostu tak wyszło i już!

Aaaaa jeszcze jakaś czerwona biżuteria się znajdzie, ale juz od tych czerwieni głowa mnie rozbolała i nie mam siły na zdjęcia.

Pozdrawiam mocno czerwono

Kasia